11/30/2011

O uśmiechu na poczcie

   Uśmiech na poczcie? Brzmi jak oksymoron. A jednak...
   Kilka dni temu musiałam wybrać się na pocztę. Wybrałam ten urząd, w którym nigdy wcześniej nie natrafiłam na kolejki, licząc że znów będę miała szczęście. Ale nie tym razem. Spotkał mnie niemiły widok ok. 15-20 czekających osób i raptem 3 otwartych okienek. Zapewne zrobiłam swoją polską, zniesmaczoną minę, ale chcąc nie chcąc musiałam poczekać. Siłą rzeczy obserwowałam więc sobie moich towarzyszy niedoli oraz całą sytuację. I jakie było moje zdziwienie! Nauczona doświadczeniami z polskich urzędów pocztowych spodziewałam się usłyszeć lada chwila całą wiązankę jęków i narzekań, zobaczyć powykrzywiane w złości i zniecierpliwieniu twarze i jeszcze bardziej powykrzywiane twarze pań w okienkach. A tu co? Ludzie się do siebie uśmiechali, niektórzy nawet nawiązywali niezobowiązującą konwersację, urzędnicy obsługiwali może bez pośpiechu, ale za to z uśmiechem na twarzy i nawet czasem rzucali jakieś miłe słowa do osób obsługiwanych lub tych stojących w kolejce. Właściwie to w ogóle miałam wrażenie, jakby nikt się nigdzie nie spieszył i przychodził na pocztę dla rozrywki. W tej sielankowej atmosferze pół godziny czekania upłynęło mi jak 5 minut. Całkiem ciekawe doświadczenie.

1 komentarz:

  1. Fajnie, że gdzieś na świecie ludzie potrafią nie narzekać:) dla odmiany u mnie na poczcie w kolejce słychać tylko przekleństwa i stękanie...A kolejka dwa razy mniejsza;) Pozdrawiam:)

    Julita

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger