Chyba tworzy nam się tutaj mała tradycja, bo to już trzeci rok z rzędu, kiedy w styczniu na blog trafia post z serii "Co może zaskoczyć Cię po przylocie do USA?". Poprzednie dwie części były przez Was bardzo chętnie czytane i komentowane, więc nie mogę już dłużej zwlekać z kolejnymi zaskakującymi zjawiskami w Stanach i na dziś przygotowałam 10 ciekawostek. Zaczynamy!
17. Obrzydliwy chleb
Pamiętam, że kiedy jeszcze byłam dzieckiem, często odwiedzali nas przyjaciele moich dziadków, rodowici Niemcy. Zawsze wracając do siebie, zaopatrzali się w zapas świeżego, polskiego chleba. Kompletnie wtedy tego nie rozumiałam, bo przecież chleb jak chleb, co w nim takiego wyjątkowego? Tę wyjątkowość polskiego chleba pojęłam dopiero, kiedy przyleciałam do USA.
Zdecydowana większość z chlebów, które można dostać w zwykłych amerykańskich supermarketach to paskudne, dmuchane chleby tostowe, które smakują jak wata. Obrzydliwe i szkodliwe. Niektóre sklepy mają własne piekarnie i na ogół ich chleby są już nieco smaczniejsze, ale również droższe- za bochenek trzeba zapłacić około 4-7 dolarów. Podobnie sytuacja wygląda w sklepach typu Whole Foods czy Panera Bread- często można tam dostać nienajgorsze chleby, z różnymi dodatkami, i choć są one całkiem ok, to moim zdaniem w dalszym ciągu z polskimi chlebami równać się nie mogą. Z polskimi chlebami w Polsce, powinnam dodać, ponieważ chleby kupowane w polskich sklepach w USA, mimo że są wypiekane przez polskich piekarzy według polskich receptur, w dalszym ciągu są dalekie od naszego krajowego ideału. Nie wiem z czego to wynika, może sama mąka jest już inna?
17. Obrzydliwy chleb
Pamiętam, że kiedy jeszcze byłam dzieckiem, często odwiedzali nas przyjaciele moich dziadków, rodowici Niemcy. Zawsze wracając do siebie, zaopatrzali się w zapas świeżego, polskiego chleba. Kompletnie wtedy tego nie rozumiałam, bo przecież chleb jak chleb, co w nim takiego wyjątkowego? Tę wyjątkowość polskiego chleba pojęłam dopiero, kiedy przyleciałam do USA.
Zdecydowana większość z chlebów, które można dostać w zwykłych amerykańskich supermarketach to paskudne, dmuchane chleby tostowe, które smakują jak wata. Obrzydliwe i szkodliwe. Niektóre sklepy mają własne piekarnie i na ogół ich chleby są już nieco smaczniejsze, ale również droższe- za bochenek trzeba zapłacić około 4-7 dolarów. Podobnie sytuacja wygląda w sklepach typu Whole Foods czy Panera Bread- często można tam dostać nienajgorsze chleby, z różnymi dodatkami, i choć są one całkiem ok, to moim zdaniem w dalszym ciągu z polskimi chlebami równać się nie mogą. Z polskimi chlebami w Polsce, powinnam dodać, ponieważ chleby kupowane w polskich sklepach w USA, mimo że są wypiekane przez polskich piekarzy według polskich receptur, w dalszym ciągu są dalekie od naszego krajowego ideału. Nie wiem z czego to wynika, może sama mąka jest już inna?
18. Napoje i woda w restauracjach
W Polsce standardem jest, że idąc do restauracji, nawet za wodę w szklance trzeba zapłacić. I to często niemałe pieniądze! W Stanach natomiast, szklankę wody dostaje się za darmo, najczęściej jeszcze przed złożeniem zamówienia. Muszę jednak wspomnieć, że jest to woda kranowa, w najlepszym wypadku jedynie przefiltrowana. Jeśli chcemy wodę butelkowaną, najczęściej musimy już zapłacić, choć są to raczej "groszowe" sprawy.
Tanio wychodzą również napoje gazowane serwowane z dozowników. W dodatku, w większości restauracji, oferowana jest darmowa dolewka napojów gazowanych, lemoniad, czy mrożonych herbat. Byliśmy szczerze zdziwieni, kiedy podczas wakacji w Atlantic City, w restauracji nie było opcji darmowej dolewki. W dupach się poprzewracało od tej Ameryki :)
I jeszcze dwie uwagi w temacie napojów w restauracjach- zimne napoje serwowane są najczęściej w szklankach półlitrowych, a połowę szklanki zajmuje lód. Amerykanie uwielbiają lód.
W Polsce standardem jest, że idąc do restauracji, nawet za wodę w szklance trzeba zapłacić. I to często niemałe pieniądze! W Stanach natomiast, szklankę wody dostaje się za darmo, najczęściej jeszcze przed złożeniem zamówienia. Muszę jednak wspomnieć, że jest to woda kranowa, w najlepszym wypadku jedynie przefiltrowana. Jeśli chcemy wodę butelkowaną, najczęściej musimy już zapłacić, choć są to raczej "groszowe" sprawy.
Tanio wychodzą również napoje gazowane serwowane z dozowników. W dodatku, w większości restauracji, oferowana jest darmowa dolewka napojów gazowanych, lemoniad, czy mrożonych herbat. Byliśmy szczerze zdziwieni, kiedy podczas wakacji w Atlantic City, w restauracji nie było opcji darmowej dolewki. W dupach się poprzewracało od tej Ameryki :)
I jeszcze dwie uwagi w temacie napojów w restauracjach- zimne napoje serwowane są najczęściej w szklankach półlitrowych, a połowę szklanki zajmuje lód. Amerykanie uwielbiają lód.
19. Klimatyzacja
Skoro już wspomniałam o lodzie, to muszę też napisać o klimatyzacji. Klimatyzacja jest tutaj niesamowicie popularna i w moim odczuciu Amerykanie jej wręcz nadużywają. Szczerze nie mogę znieść, kiedy latem, podczas upałów, wsiadam do autobusu i żałuję, że nie wzięłam ze sobą lekkiej kurtki. Lato jest po to, żeby się wygrzać, a nie marznąć w przechłodzonych klimatyzacją pomieszczeniach.
Nowsze budynki zazwyczaj mają klimatyzację centralną, ale w starszych konstrukcjach, zarówno mieszkalnych, jak i komercyjnych, często można spotkać takie klimatyzujące szkaradztwa:
20. Rest area
Podróżowanie autem po Stanach jest niezwykle wygodne. Przede wszystkim dlatego, że drogi międzystanowe są dobre i zadbane, a do tego co kilkadziesiąt mil rozmieszczone są specjalne zjazdy, nazywane rest areas. Owe zjazdy służą przede wszystkim odpoczynkowi podczas długiej trasy. Zazwyczaj mieszczą się przy nich ławki i stoły, w środku skorzystać można z toalety, a czasem nawet wziąć prysznic. Niekiedy wyposażone są w automaty z napojami i przekąskami, a czasem nawet w małe bary. Parkingki często wykorzystywane są przez podróżnych do ucięcia krótkiej drzemki. Zazwyczaj, pierwsza rest area po przekroczeniu granicy danego stanu to tzw. Welcome Center, czyli miejsce, które poza tym wszystkim co opisałam powyżej, oferuje także krótkie informacje na temat historii stanu czy interesujących miejsc do odwiedzenia, a półki uginają się od ulotek i broszur reklamujących lokalne atrakcje czy noclegi. Ja za każdym razem w owe broszury się wyposażam- zawsze można w nich znaleźć ciekawe informacje, a także kupony zniżkowe na wiele atrakcji. Niektóre stany na swoich Welcome Center mają jeszcze dodatkowe sposoby na powitanie turystów, na przykład na Florydzie można skosztować świeżo wyciskanego soku z lokalnych cytrusów.
Co ciekawe, każdy stan ma swój własny design owych zajazdów. Poniżej zdjęcia Welcome Centers w Luizjanie i Tennessee. Jak widzicie na tych drugich- zdarza się, że rest areas ulokowane są w miejscach z pięknymi widokami!
21. Paczki pod drzwiami
Wydaje mi się, że Amerykanie są powszechnie uważani za raczej uczciwy naród. Oni sami też w to muszą wierzyć, ponieważ bardzo powszechne jest tutaj zostawianie przez kurierów paczek przed drzwiami frontowymi, a w blokach mieszkalnych- w holu przy domofonie. Na ogół takie paczki spokojnie czekają na swojego właściciela choć zdarza się, szczególnie w okresie przedświątecznym, że w telewizji ostrzega się przed złodziejami paczek grasującymi w jakichś konkretnych dzielnicach. My zamawiamy dość sporo i szczęśliwie jeszcze żadna paczka nie została nam skradziona.
22. Skrzynki na listy, które każy może otworzyć
Będą już w temacie poczty i korespondecji, to rzeczą, która zdziwiła mnie równie mocno jak pozostawianie paczek przed domem, są skrzynki pocztowe, które nie posiadają żadnego zamka, przez co każdy ma do nich swobodny dostęp. Wyglądają one najczęściej mniej więcej tak:
Ewentualnie tak:
Albo nawet tak:
Pamiętam, że krótko po przylocie do USA zapytałam jednej koleżanki jak to w ogóle funkcjonuje, czy nikt nie kradnie poczty ze skrzynek? Koleżanka odpowiedziała: "A po co ktoś miałby kraść nie swoją pocztę?". No niby racja, ale jednak jakoś tak dziwnie...
23. KFC
Skoro już wspomniałam o lodzie, to muszę też napisać o klimatyzacji. Klimatyzacja jest tutaj niesamowicie popularna i w moim odczuciu Amerykanie jej wręcz nadużywają. Szczerze nie mogę znieść, kiedy latem, podczas upałów, wsiadam do autobusu i żałuję, że nie wzięłam ze sobą lekkiej kurtki. Lato jest po to, żeby się wygrzać, a nie marznąć w przechłodzonych klimatyzacją pomieszczeniach.
Nowsze budynki zazwyczaj mają klimatyzację centralną, ale w starszych konstrukcjach, zarówno mieszkalnych, jak i komercyjnych, często można spotkać takie klimatyzujące szkaradztwa:
20. Rest area
Podróżowanie autem po Stanach jest niezwykle wygodne. Przede wszystkim dlatego, że drogi międzystanowe są dobre i zadbane, a do tego co kilkadziesiąt mil rozmieszczone są specjalne zjazdy, nazywane rest areas. Owe zjazdy służą przede wszystkim odpoczynkowi podczas długiej trasy. Zazwyczaj mieszczą się przy nich ławki i stoły, w środku skorzystać można z toalety, a czasem nawet wziąć prysznic. Niekiedy wyposażone są w automaty z napojami i przekąskami, a czasem nawet w małe bary. Parkingki często wykorzystywane są przez podróżnych do ucięcia krótkiej drzemki. Zazwyczaj, pierwsza rest area po przekroczeniu granicy danego stanu to tzw. Welcome Center, czyli miejsce, które poza tym wszystkim co opisałam powyżej, oferuje także krótkie informacje na temat historii stanu czy interesujących miejsc do odwiedzenia, a półki uginają się od ulotek i broszur reklamujących lokalne atrakcje czy noclegi. Ja za każdym razem w owe broszury się wyposażam- zawsze można w nich znaleźć ciekawe informacje, a także kupony zniżkowe na wiele atrakcji. Niektóre stany na swoich Welcome Center mają jeszcze dodatkowe sposoby na powitanie turystów, na przykład na Florydzie można skosztować świeżo wyciskanego soku z lokalnych cytrusów.
Co ciekawe, każdy stan ma swój własny design owych zajazdów. Poniżej zdjęcia Welcome Centers w Luizjanie i Tennessee. Jak widzicie na tych drugich- zdarza się, że rest areas ulokowane są w miejscach z pięknymi widokami!
21. Paczki pod drzwiami
Wydaje mi się, że Amerykanie są powszechnie uważani za raczej uczciwy naród. Oni sami też w to muszą wierzyć, ponieważ bardzo powszechne jest tutaj zostawianie przez kurierów paczek przed drzwiami frontowymi, a w blokach mieszkalnych- w holu przy domofonie. Na ogół takie paczki spokojnie czekają na swojego właściciela choć zdarza się, szczególnie w okresie przedświątecznym, że w telewizji ostrzega się przed złodziejami paczek grasującymi w jakichś konkretnych dzielnicach. My zamawiamy dość sporo i szczęśliwie jeszcze żadna paczka nie została nam skradziona.
22. Skrzynki na listy, które każy może otworzyć
Będą już w temacie poczty i korespondecji, to rzeczą, która zdziwiła mnie równie mocno jak pozostawianie paczek przed domem, są skrzynki pocztowe, które nie posiadają żadnego zamka, przez co każdy ma do nich swobodny dostęp. Wyglądają one najczęściej mniej więcej tak:
Ewentualnie tak:
Albo nawet tak:
Pamiętam, że krótko po przylocie do USA zapytałam jednej koleżanki jak to w ogóle funkcjonuje, czy nikt nie kradnie poczty ze skrzynek? Koleżanka odpowiedziała: "A po co ktoś miałby kraść nie swoją pocztę?". No niby racja, ale jednak jakoś tak dziwnie...
23. KFC
KFC, czyli jedna z bardziej znanych amerykański fast-food'owych sieciówek, również w Polsce. Jak się jednak okazuje, nawet tak na pozór opatrzone zjawisko może wprawić w spore zdziwienie. Jak się bowiem okazało, KFC w Polsce i KFC w USA to w gruncie rzeczy dwa zupełnie różne twory! Niby ta sama firma, a jednak poczynając od standardów obsługi, a na menu kończąc, wszystko się różni. Jeśli więc, podróżując po USA, zatęsknicie za Twisterem czy Zingerem to zapomnijcie- tutaj ich nie dostaniecie.
24. Sklepy z materacami
W samym istnieniu slepów z materacami nie ma nic zaskakującego, zastanawiać natomiast może częstotliwość ich występowania... Czasem mijając skrzyżowanie, można zauważyć aż 3 różne sklepy z materacami, z czego niekiedy 2 z nich to ta sama firma. Istne zatrzęsienie sklepów, w których zazwyczaj jest... pusto! Z tego co sie orientuję, taki wysyp sklepów z materacami jest stusunkowo nowym trendem. A jak to się dzieje, że one wszystkie są w stanie prosperować przy takiej konkurencji? Koszt wyprodukowania materaca to $300, natomiast jego sklepowa cena jest 10 razy wyższa.
Źródło i więcej inforamacji o materacowym boomie TUTAJ |
25. Kierunki świata
Używanie kierunków świata było jednym ze zjawisk, które zdziwiły mnie najbardziej i szczerze mówiąc, wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Nie chodzi mi oczywiście o fakt ich istnienia, ale o ich powszechne używanie w miejskiej, chicagowskiej przestrzeni. Kiedy tłumaczysz komuś drogę, to nie mówisz "skręć w lewo", tylko "skręć na wschód". Było to dla mnie dziwne i niepotrzebne utrudnienie, bo niby skąd mam wiedzieć, stojąc między wieżowcami, gdzie jest północ, a gdzie południe? Tutaj wyznacznikiem jest zwykle Jezioro Michigan, do którego z większości miejsc jest "na wschód", a resztę stron świata wyznacza się właśnie na podstawie położenia jeziora. Jak się trochę pomieszka w Chicago, to nawet można się przyzwyczaić.
26. Pakowanie zakupów
W Polsce, w sklepach spożywczych zwykle było tak, że klient sam sobie pakuje zakupy. Od jakiegoś czasu ponadto za jednorazowe reklamówki musi dodatkowo zapłacić. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że w amerykańskich sklepach przy każdej kasie stoi nie tylko kasjer, ale także specjalnie zatrudniona do pakowania zakupów osoba! Mało tego, ilość jednorazówek używanych do pakowania jest przeogromna! Nie mam pojęcia, jak ma to znieść Matka Natura, ale recykling w Stanach to w ogóle często jest kpina.
To wszystko co przygotowałam dla Was na dzisiaj. Dajcie koniecznie znać, czy udało mi się czymś Was zaskoczyć, a także co Was zaskoczyło w Stanach czy innych krajach!
Jeśli masz ochotę przeczytać
poprzednie ciekawostki z tej serii, znajdziesz je tutaj: