1/06/2017

5 rekordów, które w 2016 roku pobiło Chicago

     Były podsumowania blogowo-osobiste, czas też na podsumowanie chicagowskie. Bo Chicago to duże miasto, sporo się tu dzieje i tak się złożyło, że w ubiegłym roku padło tu kilka interesujących rekordów. Zarówno przyjemnych i imponujących, jak i tych niechlubnych. Bez zbędnego gadania- zaczynamy!

1. Jeszcze więcej turystów!

Jeśli oglądaliście mój film z ciekawostkami na Youtube, to być może pamiętacie jak mówiłam, że Chicago w 2015 roku zostało odwiedzone przez ponad 52 mln turystów, a do miejskiej kasy z tego tytułu wpłynęło 935 milionów dolarów. W 2016 roku Chicago przywitało jeszcze więcej turystów, aż 54 miliony! Tylko się cieszyć z tej tendencji wzrostowej!


2. I jeszcze więcej zabójstw...

O przestępczości w Chicago pisałam już tak wiele razy, że raczej nikt z Was nie jest tym tematem zaskoczony. Ale że w 2016 zanotowano najwięcej zabójstw od 20 lat, to już jest naprawdę przerażające. Od kilku lat z roku na rok jest coraz gorzej i jestem ciekawa, jak można tę spiralę zatrzymać. I czy nie jest już za późno?
W 2016 w Chicago zamordowane zostały 762 osoby. To średnio 2 dzienie. W jednym mieście. Te statystyki są tak czarne, że aż abstrakcyjne. Ale niestety prawdziwe. 
I wcale nie ma co tłumaczyć, że liczba morderstw jest duża, bo i miasto jest duże. W Chicago zginęło więcej osób niż w dwóch największych miastach USA, Nowym Jorku i Los Angeles. Łącznie.


3. Coraz mniej nas...

Podczas gdy do miasta przybywa coraz więcej turystów, jednocześnie ubywa coraz więcej rezydentów. Szacuje się, że w ubiegłym roku z miasta uciekło aż 6 tysięcy mieszkańców. Powodów takiego stanu rzeczy jest całkiem sporo: wysoki poziom przestępczości, kiepskie zimy, wciąż rosnące podatki oraz niekończące się korki. Przy całej mojej sympatii do Wietrznego Miasta- wcale się nie dziwię.
Zresztą ten trend dotyczy nie tylko Chicago, ale i całego stanu Illinois, który zajął drugie miejsce pod względem liczby mieszkańców, którzy postanowili wyprowadzić się poza jego granice w ubiegłym roku. Pierwsze miejsce przypadło New Jersey.

4. Zima w grudniu

Skoro jesteśmy już w temacie pogody to muszę przyznać, że ubiegły rok nie był najgorszy: zima dała się znieść, a lato było przyjemnie gorące. Co nie znaczy, że nie padł żaden rekord!
Odkąd bywam w Chicago, czyli jakieś 8 lat, ostra zima przychodziła zazwyczaj w styczniu i gnębiła nas do końca lutego. Oczywiście, opady śniegu i mróz zdarzały się od połowy listopada do kwietnia, ale najgorszy okres to zawsze styczeń i luty. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy na początku grudnia Chicago pobiło swój przeszło 50-letni rekord opadów śniegu w tym okresie! 4 grudnia w Chicago odnotowano opady śniegu na poziomie 16 centymetrów, natomiast niespełna 2 tygodnie później uraczyłam Was tym zdjęciem:


Na szczęście, ta zimowa aura nie trwała zbyt długo i reszta roku była naprawdę znośna. Jak na zimę.

5. Zwycięstwo Cubsów i miejskie świętowanie

Wróćmy do spraw przyjemniejszych. Na początku listopada chicagowska drużyna baseball'owa zdobyła mistrzostwo World Series po 108 latach złej passy. Już samo to można uznać za swego rodzaju rekord, ale tuż po zwycięstwie wydarzyła się rzecz co najmniej równie imponująca. Otóż, miasto zaroganizowało z tej okazji paradę i wspólne świętowanie zwycięstwa w Grant Park, w którym wzięło udział... 5 milionów osób! To więcej, niż Chicago ma mieszkańców! Ta liczba uplasowała uroczystość na siódmym miejscu w rankingu największych zgrupowań w historii ludzkości. Robi wrażenie :)



      Jak widzicie, Chicago miało swoje wzloty i upadki. Mam nadzieję, że rok 2017 będzie lepszy i w kolejnym tego typu zestawieniu będę mogła pisać o samych dobrych rzeczach!


3 komentarze:

  1. To tendencje demograficzne w Chicago są odwrotne niż w Raleigh w Karolinie Północnej. Niedawno czytałam, że do Raleigh (albo Wake County, nie pamiętam dokładnie), każdego TYGODNIA sprowadza się 1000 nowych mieszkańców. To się odczuwa chociażby jadąc samochodem. Jeszcze 3-4 lata temu nie było tutaj czegoś takiego jak korki, nawet w godzinach szczytu. Teraz trasę z domu do szkoły dzieciaków pokonuję około 40 minut w jedną stronę, gdy 4 lata temu zajęło mi to około 15.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, to bardzo duży przyrost! Wiesz z czego wynika takie zainteresowanie Raleigh?

      Usuń
  2. smutne te statystyki. :( prawie tak smutne, jak rekordy smogu :D
    cóż, życzę Ci udanego 2017 w Chicago! ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Pamiętnik Emigrantki , Blogger